a to Polska właśnie..
Nie mam sił komentowac naszej krajowej gmatwaniny urzędowej, zapewne wielu z Was wie bez wyjaśniania co mam na mysli... pół dnia stania w kolejkach, walczenia z papierami i gó*** załatwione.
Pani w "prądzie" mówi, że mamy miec druk wypełniony, którego nam nie da, bo mieliśmy go poczta dostać razem z warunkami przyłaczenia, a że nie dostaliśmy to wina pana xx w oddziale yy i że w takim razie mamy jedyne wyjście: złóżyc wypełniony druk, którego nie mamy, bo innej opcji nie ma i nikt w wydziale nie wie co z tym zrobic... do jasnej cholery ( tu zaczęłabym przeklinać, więc nie kontynuuję)...
Pani w "wodzie" mówi, że oni w tym roku moga nie mieć budżetu, żeby rury na przyłącze nam "zafundować" a potem oświadcza, że nie będziemy za nasze przyłącze standardowych 2 tysiaków płacić tylko no duuużo więcej, 2 tys to tak za 10m a u nas jest 70 czyli, że co??? 14 tysiaków + my pokrywamy koszty projektanta + my pokrywamy koszty koparki, która te 70m wykopie i zakopie???? a podatki to ja ku**** komu płacę??? bo woda gminna;( a i dodatkowo nasza działka ma 27m szerokości i na prawie 100% jeszcze całe te 27m trzeba doliczyć, bo oni chcą nam przyłącze na samym końcu dać, żeby "ten kolejny sąsiad nie musiał juz przekopywać przez nasze" a ja tego sasiada nie lubię i mam w du** jego wodę !!!
Dość mam tego, po prostu dośc...
A co do budowy. Bloczki i nadproża dzisiaj przyjechały jeszcze zanim zdążyliśmy urzędy opuścić ;) tata i Adaś wymurowali całkiem sporo w garazu. A ja sobie między robieniem jednej zaprawy a drugiej przerzucałam ziemię aby wyrównać trochę teren przy tarasie... zobaczymy co jutro.
edit: widzicie ilu klientów wg super bileciku stało przed nami??? jako pierwsi w kolejce czekaliśmy prawie godzine nie wiem za jakie grzechy ;(