dalej...
Adaś skręcał dalej dach... tata też.... sprzątali też ładnie ;))))
Adaś skręcał dalej dach... tata też.... sprzątali też ładnie ;))))
Cały wczorajszy dzień moje kochanie, tata, wujek i wujek i ja rozgważdżalismy reszte desek, oczyszczaliśmy z betonu i wnosiliśmy na górę, by przybic je na "piętrze" garażu... 3/4 gotowe... przybiłam tez kilka roto-fixów (zostało może ze 20)...
Panowie zmontowali też szybki podjazd by sprawdzić, czy auto nam sie w małym/przydomowym garazu zmieści ;))) suzuki pasuje hehe.
i na koniec dnia pieczonki...
Tata i Adas walczyli dzisiaj od rana z dechami.. wszystko rozszałowane, dach coraz lepiej poskręcany, powiercone dziury i przeciągnięte i przykręcone szpile, pomontowane rotofixy i przewiązki... ja troche wybiłam gwoździ, coraz więcej dech na poddaszu garażu... robota idzie do przodu...
Kochanie moje posprzątało cały dom.. wygląda super..
Pozmienialiśmy dzisiaj także rynny, dopiero dzis odkryliśmy,. że brązowe rynny do czarnego dachu to jakiś absurd...nie podobałoby nam się... już wszystko zmienione. Cały dzień spędziłam dzisiaj na analizie logistycznej cen, typów, kosztów i jakości, grubości, giętkości i wszystkości kolejnym potrzebnych nam materiałów ... uff. z kilkunastu wycen wybrane 4 rodzaje okien do rozważenia, blachodachówka w przyszłym tygodniu... inne cuda tez przeliczone. Niby pierdoła a zajmuje więcej czasu niz praca sama w sobie...
Panowie rozszałowali wczoraj dużą część domu... powiertali też troche dziur, powkręcali szpile i pościnali końce belek wiązara...
Dzisiaj rozgważdżaliśmy co się dało, Adaś dalej wiercił i skręcał, tata też ;)
A pieski sie opalały na plaży (tzn. na kupce piachu)...
i kontrolowały..
Panowie budowlańcy dokończyli dzisiaj kominy... Tata i Adaś kontynuowali walke ze skręcaniem więźby na garażu...
Tata przycina dechy na przewiązki... (widok z garderoby hehe).
Adaś wykosił wczoraj trawkę, co prawie widac w tle ;)
dostalismy już kilka wycen okien... nie jest najgorzej... szacowałam jakieś 5 tysiaków więcej...
zima nas goni... ale kominy są... okna będą (a dachu jakoś ani widu ani słychu, niech ja dorwę tych panów...) no to może sobie kozę babciną uruchomimy... i już będzie cieplej...
chyba nie dam rady w tym roku ziemi na placu wyrównac... pracy duzo a czasu mało - no i mróz już jest ;PPP (przynajmniej błota nie ma), ale co się odwlecze to nie uciecze... mróz blokuje nam także roboty ziemne trochę (a może własnie dzieki temu się da kopare na plac wpuścic - nie wiem)...
Jutro wybieramy z Adasiem okna, w czwartek zamawiamy...
Mój ukochany zadecydował dzisiaj także, że na garazu będzie miał blachodachówkę, której dużym zwolennikiem byłam ja - wychodzi taniej niz gonty, a trwalsza i ładniejsza i wgl super.