mróz...
dni szybko miajaja, bo krótkie strasznie... ani człowiek nie ma czasu wpisac czegoś na blogu... a więc / celem uzupełnienia braków...
27, 28 listopada - moje kochanie wykonuje drobne prace przydomowe.. zamurowywyje dziure pod drzwiami garazowymi itp. Zamówiło tez autko drobnej podsypki na wyrównanie drogi w przyszłości.
29 listopada - Adas zaczyna instalację elektryczna... wierci i kabelkuje od 5 rano hehe;) gotowe jest większość punktów w piwnicy, trzeba jeszcze tylko wszystkie kabelki do rozdzielni poprowadzić..
30 listopada - Andrzejkowa noc na budowie... Adas wierci i dokańcza piwnicę.. Tata sprząta, a ja składam regał i planuję odkurzacz centralny... Trzeba by go w końcu zamówic. Kochanie moje przeniosło sie z kabelkowaniem do najciekawszego miejsca, czyli salono-kuchni... jej ile tam jest punktów (no i wszystkie ja wymyślilam ehh) 9 odwiertów gotowych...
2 grudnia - po ponad półtora miesiąca ociągania przychodza panowie budowniczowie dach na garazu zrobic (a nawet nie oni tylko ich druga, rodzinna ekipa).. efekt na dzień prac - cała zachodnia strona dachu gotowa, sa też krokwie, rynny i troche łat na drugiej stronie. w końcu zaczyna to wyglądać jak trzeba. Bramy garazowe się niestety bardzo opóźniaja... ale co tam jakoś damy radę...