deszcze niespokojne...
Od wtorkowego zalewania ław i chudziaka nie wydarzyło się wiele, głównie za sprawą dość częstych opadów deszczu.
W srodę przyjechała pierwsza dostawa bloczków fundamentowych.
W czwartek rozdeskowaliśmy ławy z garażu, Adaś, tata i wujek rozwieźli troche bloczków wokół garazu, by potem tyle nie nosić i udrożnić nasza prywatną drogę działkową. Ja wyciągałam gwoździe z pozostałych desek i układałam na kupę. Faceci przygotowali także wjazd "przez płot" dla ciężarówki z kolejnymi bloczkami.
Wcześniej tego samego dnia Adaś i tata przywieźli blachy od dziadka, na które zsypano piasek do murowania.
W piątek mielismy umówioną na 7.00 ekipę do murowania ścian piwnicy, niestety nasi budowlańcy nie zdążyli skończyć piętra w innym budynku i przyjdą dopiero w przyszłym tygodniu, pogoda i tak fatalna była, więc straty raczej nie ma... rozgwoździliśmy resztę desek, pokrylismy ławy garażu warstwą zaprawy - gdzie niegdzie zbrojenia były nierówno, a właściwie zbyt wysoko...
Adaś i tata zaczęli też zasypywanie otoki wokół ław garażu, bez stabilnego gruntu nie da się murować, glina, błoto itp... Przyjechała też kolejna tura bloczków.