od mojego ostatniego wpisu jedyne co sie działo, to... PADAŁ DESZCZ... no prawie.
na postawionej, lecz nie zabetonowanej bramie tymczasowej pojawiła sie nasza pierwsza ulotka!
niedzielę temu byliśmy u lesniczego po stemple, nic "taniego" nie miał, kupiliśmy więc 90 szt uzywanych... może wystarczy.
rozebraliśmy w tatą trochę starego murka u rodziców, cegły przydadza się na podkłady do ław...
w zeszłą sobotę 08-06-2013 deszcz zrobił sobie wolne i wyszło piękne, cieplutkie słoneczko. pojechałam na naszą działkę pomierzyć jak układaja nam się wysokości w poszczególnych rogach budynków (działka ma od lewej do prawej ponad 2m spadu)..
nasza Sonia podjęła sie nawet pierwszych wykopów pod garaż ;)
to co mierzyliśmy na oko okazało sie nie do końca prawidłowe, mamy teraz już pewne, przemyślane i przemierzone odpowiedzi na to, gdzie wyznaczyć punkt "0", oj biedny mój Adam jest - marudziłam mu jak głupia...
w trakcie przerwy na kawę tata mój kochany stwierdził, że moglibyśmy zacząć stawiać ogrodzenie "takie prowizoryczne" z przodu. W planie były tylko same słupki i płyty betonowe od dołu ale jak się rozpędziliśmy to stanęło całe ogrodzenie - głównie dzięki pomocy wujka Edka...
dzień później - ponieważ nie zdążyłam wszystkiego pomierzyć wcześniej - powtórka z rozrywki - och ale był upał, ubrałam się jak na wakacje w Chorwacji ;)) ... niedługo po mnie na działce zjawił się mój luby i teściu... no i od nowa grabiliśmy i woziliśmy ziemię do tej części, na której planujemy (ja planuję - a mój Adaś się zgadza) ogród.
a potem znów była burza ;( ale nie tak ostra, nie rozmyło nam tej ziemi jak ostatnio, więc w końcu robota nie poszła na marne. a tu foty "po robocie"
W trakcie minionego tygodnia zastanawialiśmy się też nad budulcem.. nasza Pani architekt przekonała nas do Leiera, pan montujący moim rodzicom kuchnie stanowczo go odradzał, nasi fachowcy wymurują ze wszystkiego, a my - w kropce.
Cały czas braliśmy pod uwagę tylko Leiera i Wienerberga (nie wiem czy pisownia prawidłowa)... lecz ostatni tydzień przyniósł inne rozwiązania, a mianowicie byłam juz prawie pewna, że zakupimy termoton z OWCZAR. tani zastepnik wyżej wymienionych.
Ale...
natrafiłam na komentarz - niestety nie pamiętam autora - mówiący o tym, aby inwestować w solidne i pewne te elementy budowy domu, których NIGDY się nie zmienia, a oszczędności szukać tam, gdzie i tak można coś zmienić...
zapewne nie każdy zgodzi się z taka opinią, szkoda mi trochę pieniędzy - nie ukrywam - ale z drugiej strony taki argument przekonuje mnie i mojego ukochanego.. na lepszą podłogę w domu, nowocześniejsze kontakty czy fajniejszy żyrandol zawsze możemy sobie nazbierać, murów jużnie zmienimy...
a więc Wienerberg.
statystycznie człowiek i pies mają po trzy nogi, niemniej jednak wedle statystyk:
- większośc znacząca poleca wienerberga
- mało osób jest w stanie wskazac jego konkretne wady - poza ceną oczywiście
- mało osób z niego buduje - w porównaniu do o wiele gorzej ocenianego Leiera, który jest bardzo popularnym budulcem
- nieliczni budują z Kozłowic lub Owcza, ale żaden uzytkownik nie odradza
- i nie na temat - naaajwięcej znają się ci, co nic jeszcze nie wybudowali. Ja nie będę więc nic odradzac ani polecać, no może we wrześniu jak już sobie wyrobię własne zdanie na temat uzytego przez nas materiału.....
w piątek zadzwoniła do nas także Pani z jakiejś firmy budowlanej, kiedys tam pytaliśmy ich o ceny produktów i mówi mi, że oni są producentem systemów kominowych leier i zrobi mi wycene kominów. przyznam zapomniałam o tym, że komin buduje się juz na początku (tak samo dobra rada - przed zasypaniem fund. ułozyc bednarkę!!!) no i znów szybki look up w projekcie a tam do pieca co jakiś tradycyjny pustak kominowy typ P, po głębszej analizie uparłam się na leierowski fi 20 + w, mam nadzieje, że nie popełniam błędu ;(
w pracy koniec roku - a ja nauczyciel jestem - to marudzę, no i komu marudzę??? mojemu Adasiowi... że komin nie wiem jaki, że dziadek nasz jeszcze nie wie, że się budujemy (ehh wiecie w rodzinie różnie bywa), że trzeba do ekipy zadzwonić, kiedy moża zacząć wykop, że... itp.
to mój Adaś zadzwonił do kierownika naszych robót, a ten mu - że jak chcemy to możemy DZISIAJ zacząć kopać... o kurde.
co ciekawe, w grudniu mój kumpel z gimnazjum - Piotrek - na imprezie u znajomych oferował nam się jako koparkowy - "ja wam moge pod dom wykopać"... polecał nam także takich "górali" świetną firmę budowlaną... - nie brałam wówczas tego wszystkiego tak na serio jak powinnam... budowlańców wzięliśmy z "innego" polecenia, a oni polecili nam natomiast dobrego koparkowego w okolicy...
jak to wygląda dziś? 10-06-2013 g 22.57:
górale będą budowali nasz dom
Piotr wykopie nam pod piwnicę i fundamenty... JUTRO RANO - 11.06.2013 !!!
oby tylko nie padało.