Wczoraj tata, tesciu, Adaś i wujek wymurowali wszystkie pustaki, jakie nam pozostały. Kolejna dostawa dopiero w następnym tygodniu i w dodatku drozsza ;(
Adaś pomógł mi tez rozebrać resztę sufitu w piwnicy (z szalunku oczywiście) a ja sobie potem siedziałam i rozgważdżałam ;)
Później ekipa wzięła się za sprzątanie desek i palet. Bardzo ładnie mamy w domku. Szkoda tylko, że nasie budowlańcy dopiero za półtora tygodnia najwcześniej do nas przyjdą... no ale cóż. Zaczynam się powoli niecierpliwić, bo wakacje się "powoli" kończą, a ja to najchętniej już bym ściany malowac chciała.
Poszukiwaliśmy wczoraj z Adasiem kabli i innych takich skrzynkopodobnych rzeczy do prądu w piwnicy. Sprawdziliśmy Casto, Obi, hurtownię i internet. Chcąc kupić 4 różne rodzaje produktów (np. kabel, skrzynkę, puszkę i kontakt) aby uzyskac najlepszą cenę trzebaby kupić każdy w innym miejscu. No bez przesady... I cóż z tego, że te duże hipermarkety budowlane zwrócą różnicę w cenie jesli gdzie indziej jest taniej, jesli musielibysmy sobie normalnie nową budowlaną księgową zatrudnić - żeby latać z tymi paragonami tu i tam.
musimy dzisiaj jeszcze przemysleć z czego najtaniej będzie dwie ścianki działowe w piwnicy postawić. wstepnie albo z cegły, której nie mamy, więc trzeba kupić - albo z bloczków fundamentowych na "sztorc", czyli na stojaco. nie wiem nawet czy tak sie da hehe;)
Mój ukochany już sobie z moim tatą oświetlenie pod stół bilardowy w piwnicy planują. I najlepszy tekst "tu nie będzie miejsca na twoje słoiki z ogórkami, tu będzie stół, barek i kieliszki"... mają szczęście, że nie umiem ogórków zaprawiać... ale co z grzybkami i resztą??? ;(((
Oby los nam dał zarobić tyle, żeby kiedys nas i na ten stół było stać.
Babcia moja (Jania - ta od zabobonów) była na wycieczce (nie wiem, czy nie powinnam powiedzieć, że pielgrzymce) w Częstochowie i kupiła nam obrazek Matki Karmiącej. Wg zabobonu nr nie pamiętam ile ma to byc pierwsza rzecz, którą się do domu wnosi i którą się w domu wiesza.
Dowiedziałam się też, że (ohohohoh nie wiem za ile lat świetlnych) gdy przybija sie ostatnia krokwię do wiąźby na dachu to trzeba liczyć ile uderzeń młotka na ostatnim gwoździu padnie. I tyle kielonów musi kierownik wypić za budowę!!! a potem - tego już nikt nie mówi, bo każdy wie... inni też kontynuując tradycję, po kieliszku, może dwóch... itd.
Może ja zbyt przesądna nie jestem, ale miło tak jakoś takie cuda-wianki kultywować. Babcie spokojniejsze i ja też w sumie;) no i będzie co wspominać...